sobota, 23 lipca 2011

Olinda - pierwsze dni po przyjezdzie

Przyjechalismy do Recife, brazylijskiej stolicy przemytu narkotykow - co bylo widac od razu na lotnisku, poniewaz bardzo szczegolowo przeprowadzano odprawe celna. Spedzilismy ponad 2 godziny w kolejce do odprawy, a byloby jeszcze wiecej gdyby nie to, ze sie wepchnelismy do kolejki.
Mieszkalismy w pousadzie w Olindzie - 7km od Recife.
W drodze do pousady w Olindzie zlapal nas deszcz, i tak juz zostalo przez 3 kolejne dni. Lalo non stop, co widac na zdjeciach w poprzednim poscie.
Siedzielismy w pousadzie i gralismy w karty.
Olinda jest pieknym historycznym miastem, wpisanym do dziedzictwa UNESCO, ale zza tego deszczu w ogole nie bylo tego widac.
W koncu po 3 dniach przejasnilo sie na tyle, zebysmy wychylili nosy z pousady i poszli na lokalny przysmak, czyli tapioke. Tapioka to taki nalesnik, moze byc na slodko albo na slono. Mi i Ani najbardziej smakowala wersja tapioki z bananem.
Obok stoiska z tapioka stoi bar z caipirinha za 3,5 reala (ok 6 pln), trzeba poprosic o caipirinhe forte, czyli mocna. W przeciwnym razie zrobia slaba, na ktora naszym zdaniem szkoda kasy.
Gdyby nie ten deszcz, Olinda bylaby naprawde slicznym miejscem. Brukowane uliczki, bielone domki, kokorowe dachy, pelno kosciolow, w ktorych kiedys modlili sie niewolnicy. No i najstarszy w Brazylii klasztor swietego Franciszka. Robi wrazenie pomimo deszczu.

Brak komentarzy: