środa, 17 sierpnia 2011

Podsumowanie cz.3: Transport

Buggy na plaży

Nasz Celta w drodze

Autobus w Salvadorze

Karnawał w autobusie w Rio


Na początku należy wspomnieć o transporcie z Polski do Brazylii, czyli o kosztach biletu lotniczego. Przeważnie jest to ok.. 50% kosztów całej wyprawy. Nasz pierwszy w życiu bilet do Brazylii, trasa Warszawa-Salvador da Bahia w 2006 r. kosztował nas prawie 5 tys. PLN za osobę. Potem było już tylko taniej. W tym roku ok. 3600 PLN/os. Najtaniej udało nam się polecieć w styczniu 2010 r. do Rio za 2990 PLN/os. Wbrew pozorom, nie zawsze u przewoźnika wychodzi taniej niż w wyszukiwarce. Ale trzeba się naszukać. Szukanie połączeń jest jednym z moich ulubionych zajęć :)

OK., dolecieliśmy. Pierwszy raz w nowym mieście, dobrze jest zamówić wcześniej taksówkę z pousady, bo przypadkowy taksówkarz może obwieźć po mieście i zażądać nie wiadomo ile. Co nie znaczy, że pousady oferują jakiś super tani transport. Nie, ale jest w rozsądnej cenie, no i ma się gwarancję, że taksówkarz trafi do pousady, a nie będzie bezradnie błądził.

Po dużych miastach typu Rio, Salvador, Fortaleza, można bez problemu jeździć miejskimi autobusami. Koszt jednorazowego biletu to ok. 3,5 reali (w Rio na karnawał bilety podrożały). Autobusy są w miarę bezpieczne, często kursują, nie są zatłoczone. My preferujemy autobusy dla normalnych Brazylijczyków, unikamy busików dla turystów, które jadą dokładnie w te same miejsca, a kosztują więcej.

Czasem wypada też wziąć taksówkę. W Rio jeden taksówkarz pouczył nas, żeby nie brać taksówki z postoju przed atrakcjami turystycznymi, tylko przejść kawałek dalej i złapać jakąś przejeżdżającą ulicą. W ten sposób można uniknąć naciągaczy, którzy czatują na turystów np. pod Corcovado albo Głową Cukru. Jak już mamy zaufanego taksówkarza, to najlepiej wziąć od niego wizytówkę i zawsze dzwonić tylko po niego. W tym roku pan João obwiózł nas z Porto de Galinhas do Maragogi, potem do Olindy, a na końcu jeszcze na lotnisko. W promocyjnej cenie, bo bardzo mu zależało na klientach. Rozstaliśmy się w wielkiej przyjaźni i zachowaliśmy jego wizytówkę na następny raz.

Popularnym środkiem transportu, zwłaszcza w Nordeste, są buggy, czyli plażowe samochodziki. Buggy można m.in. pojechać na wycieczkę. Koszt to ok. 120-180 reali za dzień i rozkłada się na 4 osoby, które zmieszczą się do samochodzika. W Jericoacoara, gdzie nie ma asfaltowych dróg, buggy służą jako taksówki.

Ponieważ odległości między brazylijskimi miastami są duże, wygodnie jest się przemieszczać samolotem. Popularne lokalne linie to GOL i TAM (latają także do Europy). Bilety nie są bardzo drogie, a podróż krótka i komfortowa.

Wybierając się w objazdową wycieczkę, można też bez problemu wypożyczyć samochód. Zamawiając auto przez Internet, można liczyć na spore zniżki. Koszt podstawowej wersji bez klimy to ok. 90 reali, bez limitu kilometrów. Takim właśnie Chevroletem Celtą zjeździliśmy kilka tysięcy kilometrów po bezdrożach Bahia, a w zeszłym roku dojechaliśmy szczęśliwie z Rio do Paraty, choć droga powrotna nie obyła się już bez serwisu akumulatora. Ale zakończyło się szczęśliwie.

Podsumowanie cz.2: Hotele i pousady

Pousada Alto astral w Olindzie

Pousada Alto Astral

Pousada Morada Azul w Porto de Galinhas

Pousada Olho d'Agua w Maragogi


Pousada to inaczej pensjonat, w 99% przypadków śniadanie jest wliczone w cenę.

Pousady można zarezerwować przez portale z hotelami, na przykład booking.com albo wpisując w gugla np. „Olinda pousadas” i wyskakuje lista. Potem wchodzę na strony tych pousad (o ile są) i albo sprawdzam cennik, a jeśli go nie ma, co jest najczęściej, piszę maila z prośbą o podanie ceny. Najtańsza pousada w jakiej byliśmy kosztowała 60 reali za pokój 2-os. ze śniadaniem (Pousada da Lua w Itacaré). Ale teraz na pewno więcej. W tym roku najtaniej wyszła nas najlepsza pousada, Olho d’Água w Maragogi, 119 reali.

Najlepiej wydrukować sobie cała korespondencję, zwłaszcza odnośnie ceny i ewentualnej przedpłaty, bo w momencie wymeldowania może się okazać, że cena za pokój jest wyższa niż uzgodniono. W Alto Astral umówione było 120 reali, a chcieli w końcu 150 reali za pokój. Zaprotestowałam i zmienili na wcześniejszą cenę, ale widać, że liczyli na to, że uda się wyciągnąć od turysty więcej kasy. Na każdym kroku trzeba się pilnować.

W pousadzie można zamówić transport, kupić wycieczki, wziąć ulotki z lokalnymi atrakcjami i uzyskać wszystkie ważne informacje. Z tym że może się okazać, że ceny usług w pousadzie są droższe niż na mieście. Najbardziej drastyczny przykład z tego roku to ceny w pousadzie Morada Azul w Porto de Galinhas. Wycieczka na plażę Carneiros w recepcji kosztowała 70-80 reali (zależy który recepcjonista sprzedawał, nie wiem czemu). Ta sama wycieczka na mieście to tylko 25 reali za osobę. Wprawdzie bez obiadu, ale jak policzyłam, to i tak duuużo taniej niż z pousady. To samo taksówka. Ta załatwiana przez recepcję (trasa Porto – Maragogi) wyniosłaby nas 180 reali (po negocjacjach, bo najpierw chcieli 200). Pierwszy spotkany na mieście taksówkarz zawiózł nas za 130 reali.

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Podsumowanie cz.1: Jedzenie

Caipirinha


Tapioka


Krewetki


Brazylia, a szczególnie Nordeste, to raj dla wielbicieli owoców morza (frutos do mar). Ryby, KREWETKI (podkreślenie – moje: krewetki w sosie, krewetki suszone, krewetki w 10 smakach, krewetki do acarajé, moqueca z krewetek), kraby, langusty, ośmiornice itepe, itede.

Nie wiem dlaczego dopiero teraz odkryliśmy tapiokę, przeciez musiała juz się przewinąć podczas poprzednich wyjazdów, ale obawiam się, ze została przez nas zignorowana. Tym razem to kulinarne odkrycie sezonu. Pierwszą tapiokę zjedliśmy na placu Praça da Sé w Olindzie, gdzie codziennie rozkłada się kilkanaście (-dziesiąt?) stoisk z tapioką, a takze z drinkami. Tapioka moze być na słodko albo na słono. Najlepsza jak dla mnie była na słodko, z bananami i cynamonem, ale bez cukru. Smaczna tez była z kokosem i mleczkiem skondensowanym (na śniadaniu w Maragogi). Muszę sobie kupić mączkę z manioku w Polsce i robić tapiokę w domu.

Teraz o drinkach. Poza klasyczną caipirinhą występują liczne caipiroski (wg jednych cachaça 51 jest tu zastąpiona Pitú, wg innych: wódką) oraz caipifruty. Najpyszniejsza jest caipifruta z marakui, którą robi Josías na praça da Sé. Innymi wriacjami są napoje z kokosa (batida de coco), z innych owoców (coquetel de frutas), w wersji z alkoholem lub bezalkoholowej. Drinki kosztują od 3,5 reali wzwyz – najdrozej zapłaciliśmy na plazy w Porto de Galinhas za drinka, podanego w wyzłobionym ananasie: 12 reali.

Najlepsze jedzenie było w Maragogi: duzy wybór potraw na ciepło podczas śniadania w pousadzie, tapioka na zamówienie, kilka rodzajów świezo wyciskanych soków i zdaniem naszej ekipy, najlepsza kawa. Poza tym bar na plazy (restauracja Corais de Maragogi) oferował ulubione koktajle owocowe Ewy, dania były wielkie i spokojnie starczały na 2 osoby. Przewaznie jedliśmy kurczaka po kubańsku z panierowanymi i smazonymi bananami. Deseru nie zamawiało się z karty, tylko od krązących po okolicy sprzedawców. Popularnym deserem jest cocada, czyli ciasto kokosowe albo jakieś polepione karmelem orzeszki.

wtorek, 26 lipca 2011

Zima w Maragogi





Ocean w stanie Alagoas ma najbardziej niezwykly kolor, jaki widzialam. Niebiesko-zielono-zolty.
Kierowca buggy, ktorym pojechalismy na wycieczke powiedzial, ze teraz kolor morza jest beznadziejny, bo ostatnio wciaz padalo. Trzeba przyjechac w lecie, kiedy morze jest blekitno-turkusowe. Chcialabym to zobaczyc.
Maragogi to mala miejscowosc turystyczna w stanie Alagoas. Teraz nic tu nie ma, wszystko pozamykane. Ale to tez ma swoje dobre strony, bo jest spokojnie. Tyle, ze strasznie wieje. Ciezko wysiedziec na plazy. Pojechalismy na jedna wycieczke buggyiem, a na inna motorowka. Poza tym nie ma tu nic do roboty. Na szczescie malo pada, tylko przelotnie. Uwielbiam Maragogi.

niedziela, 24 lipca 2011

Plaza Calhetas




Calhetas to mala plaza w poblizu Porto de Galinhas.
Aby na nia dotrzec trzeba tluc sie caly dzien busem. Ale warto :)

Porto de Galinhas i plaza Carneiros

Z Olindy pojechalismy taksowka (wytargowane 130 reali) do Porto de Galinhas, ktore bylo 8 razy z rzedu wybierane najpiekniejsza plaza Brazylii. Nauczeni doswiadczeniem nie wierzymy zbytnio tym rankingom, ale Porto okazalo sie byc przyjemnym miejscem, gdzie naprawde jest co robic, pomimo brazylijskiej zimy (25 stopni to dla nich zimno).
Porto de Galinhas jest kurortem turystycznym. Jest tu mnostwo sklepow z pamiatkami, barow i restauracji. Nie mozna sie tu nudzic. Codziennie chodzilismy na plaze, a poza tym jezdzilismy na wycieczki. Najwazniejsza z nich to wyprawa na plaze Praia dos Carneiros, ktora jak do tej pory podoba mi sie najbardziej. Wycieczka w pousadzie kosztuje 70-80 reali za osobe, a na miescie 25 reali. Plaza jest ta sama. Plynie sie tam statkiem, jest pieknie. Na plazy znajduje sie malowniczy kosciolek sw. Benedykta.
Co jeszcze mozna powiedziec o Porto de Galinhas... jak sama nazwa wskazuje (Port Kur), kury sa tu wszedzie - w formie pamiatek, rzezb, na koszulkach, szyldach sklepow itp. Port Kur dlatego, ze gdy zakazano transportu niewolnikow do Recife, statki z niewolnikami przybijaly do Porto de Galinhas i oznajmiano przybycie nowego transportu slowami: sa nowe kury w porcie.
W Porcie Kur przestalo padac, codziennie mozna chodzic na plaze albo jezdzic na wycieczki. Ania i Ewa twierdza, ze jest tu mikroklimat, inny niz w Olindzie, dlatego swieci slonce. Ja sie zgadzam na wszystko, byle tylko nie padalo :)

Carneiros - najpiekniejsza plaza




Olinda - wiecej zdjec




1. Tapioka
2. Olinda, widok na Recife w glebi zdjecia
3. Olinda
4. Olinda, widok na kosciol

sobota, 23 lipca 2011

Olinda - pierwsze dni po przyjezdzie

Przyjechalismy do Recife, brazylijskiej stolicy przemytu narkotykow - co bylo widac od razu na lotnisku, poniewaz bardzo szczegolowo przeprowadzano odprawe celna. Spedzilismy ponad 2 godziny w kolejce do odprawy, a byloby jeszcze wiecej gdyby nie to, ze sie wepchnelismy do kolejki.
Mieszkalismy w pousadzie w Olindzie - 7km od Recife.
W drodze do pousady w Olindzie zlapal nas deszcz, i tak juz zostalo przez 3 kolejne dni. Lalo non stop, co widac na zdjeciach w poprzednim poscie.
Siedzielismy w pousadzie i gralismy w karty.
Olinda jest pieknym historycznym miastem, wpisanym do dziedzictwa UNESCO, ale zza tego deszczu w ogole nie bylo tego widac.
W koncu po 3 dniach przejasnilo sie na tyle, zebysmy wychylili nosy z pousady i poszli na lokalny przysmak, czyli tapioke. Tapioka to taki nalesnik, moze byc na slodko albo na slono. Mi i Ani najbardziej smakowala wersja tapioki z bananem.
Obok stoiska z tapioka stoi bar z caipirinha za 3,5 reala (ok 6 pln), trzeba poprosic o caipirinhe forte, czyli mocna. W przeciwnym razie zrobia slaba, na ktora naszym zdaniem szkoda kasy.
Gdyby nie ten deszcz, Olinda bylaby naprawde slicznym miejscem. Brukowane uliczki, bielone domki, kokorowe dachy, pelno kosciolow, w ktorych kiedys modlili sie niewolnicy. No i najstarszy w Brazylii klasztor swietego Franciszka. Robi wrazenie pomimo deszczu.

Olinda - zdjecia




środa, 29 czerwca 2011

W poszukiwaniu plazy doskonałej - A procura da praia perfeita





Wydaje mi się, ze w tym roku odnajdziemy idealną plaze i bedzie to gdzies w Alagoas.

Wprawdzie mocnym konkurentem jest Pernambuco, które wystawiło silny skład w postaci Porto de Galinhas i Tamandare.

Ale powyzsze zdjecia z Maragogi (w stanie Alagoas) nie pozostawiają złudzen, kto wygra :)


środa, 18 maja 2011

Pernambuco - plan wycieczki











Już tylko 2 miesiące do naszej kolejnej wycieczki, tym razem w planach stan Pernambuco. Kiedyś się odgrażałam, że tam pojedziemy, no i proszę, bilety kupione - lecimy!


Pernambuco to obok Bahia najprężniej rozwijający się stan w epoce kolonialnej. Do dziś zachowały się liczne zabytki z tamtego czasu, wśród nich najstarszy w Brazylii klasztor św. Franciszka, na 2. zdjęciu.

Co będziemy zwiedzać:

1. Recife (zdj. 1) - kąpiel niewskazana ze względu na rekiny przy plaży Boa Viagem. Zresztą czytałam, że to bardzo niebezpieczne miasto, więc pewnie ograniczymy się do dzielnicy Recife Antigo i lotniska.


2. Olinda (zdj. 2) - wygląda mi trochę saoluisowo, to znaczy super-extra-fajnie. Wyczuwam ten sam kolonialny klimat co w Sao Luis. Olinda jest zaledwie 7 km od Recife. Tu będziemy mieszkać.


3. Porto de Galinhas - 60 km na południe od Recife, osiem razy z rzędu wybierana najpiękniejszą plażą w Brazylii. Oho, juz sie boję! Jeśli jest tak samo piękna jak Jericoacoara, to dziękuję. No, ale podobno warto tam być, więc będziemy. Aż 9 dni.


4. Południe stanu Pernambuco i kawałek stanu Alagoas, a konkretnie: plaże Praia dos Carneiros, coś mi się wydaje, ze ma szansę na 1. miejsce w rankingu Miss Plaż w Brazylii. Wygląda cudnie. Tak samo, jak Maragogi. Myślę, że będziemy się super bawić, zwłaszcza na rafach koralowych, skacząc z katamaranu do wody. Ech, jeszcze 2 miesiące...