wtorek, 26 stycznia 2010

Rio de Janeiro - rozterki przedwyjazdowe





28 stycznia wyruszamy do boskiego Rio.
Obecnie moim jedynym zmartwieniem jest, czy samolot nie wyruszy opóźniony z Warszawy, bo w Lizbonie mamy tylko godzinę na przesiadkę. Zawsze się martwię, jak jest tak mało czasu.
Rok temu też wciąż myślałam, co będzie, jak samolot się opóźni i wtedy rzeczywiście się opóźnił z Lizbony na Wyspy Zielonego Przylądka, ale na szczęście dalszy lot był tym samym samolotem, więc nic nam wtedy nie uciekło.

Tym razem będzie inaczej (chyba). A tu na czwartek zapowiadają opady śniegu... Mam nadzieję, że będzie ich mało albo wcale, a najlepiej, żeby z Lizbony też się samolot trochę opóźnił :)
Ewentualnie drugi leci tego samego dnia o 23:00 bezpośrednio, a jeszcze kilka przez Brasilię i Belo Horizonte. Ale wolałabym już o 19:15 być w Rio, a nie gdzieś w drodze, a może co gorsza na lotnisku w Lizbonie...

Ma na nas czekać na lotnisku w Rio transport z naszej pousady, która nazywa się Casa Caminho do Corcovado, co oznacza "Dom w Drodze na Corcovado". Corcovado to taka góra, na której znajduje się posąg Chrystusa Zbawiciela, jeden z nowych cudów świata.
Ze zdjęć na stronie internetowej naszej pousady wnioskuję, że widać go z okna, może nawet z okna naszego pokoju :) Bo pousada jest położona na wzgórzu, przy kolejce prowadzącej na Corcovado.

Tym razem w Brazylii będziemy siedzieć w jednym miejscu, a nie szwendać się tysiące kilometrów po okolicy. Najdalej pojedziemy może 200-300 km do okolicznych miejscowości i do doliny kawy Vale do Paraiba, gdzie mam nadzieję zobaczyć Leonsia i Izaurę albo ich potomków :)

Wracamy 13 lutego, wylot z Rio przed północą, w Lizbonie będziemy rano, a samolot do Warszawy po południu 14-go. Przylot na 21:55 na Okęcie.

Brak komentarzy: