niedziela, 27 lipca 2008

Pierwszy dzien prawdziwych wakacji


Chociaz wczoraj bylismy gotowi oddac wszystko za powrot do domu, dzisiaj bylo zdecydowanie lepiej.
Nasz hotel jest polozony na samej plazy, wyobrazcie sobie szum palm kokosowych pod oknami, turkus basenu i lazur oceanu tylko pare krokow dalej. Do tego kelnerzy, gotowi na kazde zawolanie przyniesc caipirinhe, ktora kosztuje tu niecale 5 reali, czyli ok. 8 zeta. Czy nie tak wyglada prawdziwy raj na ziemi? :-)
Spedzimy tu 3 dni.
Dzisiaj musielismy odpoczac po wczorajszej ponad 20-godzinnej podrozy i caly dzien siedzielismy nad basenem, spacerowalismy po plazy i praktykowalismy bardzo tutaj popularne nicnierobienie.
Na jutro umowilismy sie z kierowca buggy (taki maly samochodzik bez dachu, w ktorym siedzi sie na gorze na tylnym siedzeniu, a on zasuwa po plazy), ze zabierze nas na calodniowa wycieczke do odleglej o jakies 50 km miejscowosci Lagoinha, ktora slynie z wychodzacej w ocean wydmy, porosnietej palmami. Przekonamy sie, czy przewodnik nie klamie i wyglada to rzeczywiscie tak malowniczo.
Jedyne co nam sie tu nie podoba to strasznie wolny internet i oldskulowy komputer. Nie wiem, czy uda nam sie wrzucic jakies zdjecia, bo przy kazdej probie podlaczenia koncowki z karta, komp sie zamula i odmawia posluszenstwa.

Info dla Dobrodzieja: stad tez mozna kajtem poleciec - jest ich sporo na plazy, a do tego wieje jak cholera. Na pewno do Polski sie uda dotrzec :-)

Ciacho alert: nie ma tu zadnych ciach, chlopaki maja urode podobna do Arabow, generalnie nic ciekawego. Ostatnie ciacha byly widziane na Cabo Verde.

1 komentarz:

Dobrodziej pisze...

Czyli, że to będzie dobre miejsce na przesiadkę z małego kajta na kajta transatlantyckiegi:) łiiiiiiiiiiii