środa, 16 lipca 2008

Na własną rękę






Wiele osób reaguje ze zdziwieniem, gdy mówię im, że nigdy nie jeździmy z biurami podróży. Oto kilka rad, jak zorganizować sobie wycieczkę samemu. Niektóre punkty są oczywiste, ale warto je napisać.

  1. Dobre towarzystwo w podróży – rzecz niby banalna, ale nie ma nic gorszego niż ktoś, kto marudzi, że za dużo słońca, za dużo chmur, woda w morzu za słona, góra za wysoka, autobus nie przyjeżdża, plecak za ciężki, hotel nie taki albo sama nie wiem co jeszcze można wymyślić. Jeśli jest odpowiedni towarzysz podróży, można jechać wszędzie i wakacje będą udane.
  2. Określić w przybliżeniu kierunek wyprawy. To ważne, bo od tego momentu trzeba zacząć dokładny rekonesans. My chcieliśmy jechać mniej więcej do Brazylii :)
  3. Oszacować budżet – od tego zależy na ile jedziemy i jaki będzie standard wycieczki. Chociaż i tak na takich trasach połowę kasy pochłania bilet lotniczy.
  4. Zebrać jak najwięcej informacji o celu naszej wyprawy. Żeby było jasne: chodzi o JAK NAJDOKŁADNIEJSZE informacje. Nie wystarczy poczytać w przewodniku o zabytkach w okolicy. My sobie drukujemy mapy z google.maps, po czym dokładnie je opisujemy – w internecie można znaleźć opisy jak gdzie dojechać. W Brazylii są tak beznadziejne oznaczenia, że polskie drogowskazy są w porównaniu z nimi genialne. Jeśli planujemy wypożyczenie samochodu, warto poczytać sobie przepisy drogowe.
  5. Ułożyć plan wyprawy. Najlepiej rozpisać sobie w excelu wycieczkę na poszczególne dni. Lata pracy jako PM przydają się jak nic. W budżetowaniu też :)
  6. Kupić bilet lotniczy. To jest najważniejsze, bo najdroższe. O wynajdywaniu najtańszych połączeń pisze Tierralatina na swoim blogu. Przeczytać, zapamiętać i stosować się.
  7. Zarezerwować hotele, a co najmniej ten jeden, po przylocie. Nie polecam nikomu jeżdżenia po hotelach w obcym mieście, bez wcześniejszej rezerwacji. Można trafić w końcu w beznadziejne miejsce albo strasznie drogie. Większe hotele można rezerwować np. przez stronę booking.com, ale większość tych małych ma swoje strony i adresy mailowe. Spokojnie można do nich pisać. Wiele z nich żąda wcześniejszej zaliczki. Nie polecam przelewów, szczególnie z banku z żubrem do brazylijskiego banku, same opłaty manipulacyjne to wartość jednego noclegu. Lepiej pomarudzić, żeby zrobili rezerwację bez zaliczki, ostatecznie zapłacić kartą kredytową. Niektóre małe pensjonaty, chociaż same nie obsługują terminali, to mają umowy z bankami, gdzie można dokonać pre-autoryzacji karty.
  8. Upewnić się, że są wszystkie niezbędne dokumenty, bilety, paszporty, wizy, oryginalne świstki z ubezpieczalni, karty kredytowe itp. Zrobić listę co trzeba zabrać (czeklistę :) i odhaczać na niej, co się wkłada do walizki.
  9. Nie polecam kupowania przewodników w Polsce. Nie wszystkie też można dostać. Ile ja się nachodziłam za mapą Lizbony, niestety nigdzie nie ma. Za to wszystko, świeżutkie można kupić na miejscu. Najlepszym źródłem informacji przed wyjazdem jest internet. A po przylocie trzeba się wybrać do kiosku/księgarni i kupić przewodniki oraz mapy. Poza tym, nieoceniona jest rada tubylca. Najlepiej ich o wszystko pytać.
  10. Kupić sobie mały (ważne) notes i spisać tam wszystkie najważniejsze informacje, numery e-ticketów, adresy i telefony do hoteli i wszystko, co wydaje nam się istotne. Ja sobie zawsze piszę, czy zapłaciłam już zaliczkę w hotelu, żeby potem nie zapomnieć i nie zapłacić 2x.
  11. Wyobrazić sobie dzień po dniu, co będziemy tam robili i co będzie potrzebne. Spakować te rzeczy. Brakujące dokupić. Można też dokupić na miejscu.
  12. No i jechać, dobrze się bawić i nie martwić się, jeśli coś pójdzie inaczej niż było w planie. W odróżnieniu od wycieczek z biurem, można wprowadzać dowolne modyfikacje i dostosowywać się do bieżącej sytuacji. Sama jestem ciekawa, co nam się tym razem przytrafi :)
Szerokiej drogi!

1 komentarz:

mama pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.